Jednym z etapów naszej wyprawy jest pasiołek
Siniegorje i wizyta w tamtejszej hydroelekrowni.
Prace przy budowie hydroelektrowni kołymskiej (czyli jak ją się tu
nazywa - "GES-u"Gidro Elektro Stancji) rozpoczęto we
wczesnych latach 70-tych. Na rzece Kołymie powstała zapora wodna o
wysokości 30m i objętości 10mln m sześciennych. Po jej wybudowaniu na
rzece powstał Kołymski Zbiornik Wodny (Kołymskoje
wodochraniliszcze). Pierwszy agregat uruchomiono w roku 1981.
W chwili obecnej hydroelektrownia produkuje 900MW energii,
która pozwala zabezpieczyć dostawy prądu dla całej Kołymy.
Siniegorje stoi tuż nad brzegiem rzeki, niedaleko hydroelektrowni.
Nietrudno się domyślić, że miejscowość powstała i funkcjonuje na jej
potrzeby. Kilkanaście bloków, gostinica,
mała cerkiew i kilka budynków administracji. Po przybyciu do
Siniegorje kierujemy się do budynku dyrekcji hydroelektrowni w celu
uzyskania przepustki zezwalającej na wjazd na jej teren. Po dłuższej
chwili oczekiwania i tłumaczenia z naszych zamiarów, a także
gorączkowego poszukiwania kierowcy wraz z pojazdem gotowego zawieźć
dwóch niespodziewanych turystów z Polski, zostaje
nam przydzielonych dwoje ludzi, z których jeden to szef
ochrony obiektu. Niestety jako zwykli turyści nie możemy zostać
wpuszczeni do wnętrza budynku hydroelektrowni - strategiczny charakter
budowli pozwala tylko na obejrzenie jej z zewnątrz. Z naszymi
przewodnikami, samochodem jedziemy na spotkanie z
tym ogromnym dziełem ludzkich rąk.
Konstrukcja robi wrażenie. Wszystkie mechanizmy ukryte są we wnętrzu
górskiego zbocza, na zewnątrz zaś widoczna jest jedynie
ściana budynku, z której wyprowadzone są linie energetyczne.
Stojące obok autobusy, widoczne z daleka jako malutkie samochodziki,
dają punkt odniesienia i pozwalają ocenić ogrom budowli. Czerwony budynek hydroelektrowni
wyraźnie odcina się od otoczenia i kontrastuje z szarością otaczających
go skał i zielenią drzew. Masy wody spadające przepustem rozbryzgują się z ogromną siłą o
podstawę, wzbijając chmurę wilgoci, która dociera aż do
drogi położonej na przeciwległym brzegu rzeki. Przejeżdżamy po
kamiennej konstrukcji tamy i docieramy do 3 upustów
regulujących ilość wody wypływającej ze zbiornika. W tej chwili lekko
uniesiona jest tylko jedna z nich. Jeśli poziom wody w zbiorniku
podniesie się (np. na wiosnę), uniesione zostaną i dwie pozostałe.
Pierwotnie chcieliśmy popłynąć po zbiorniku wodnym i w ten
sposób dotrze do położonej na pd-wsch brzegu zalewu
miejscowości Obo i dalej do Ust-Omczug, ale na miejscu okazuje się, że
nie pływa tu żaden statek, którym moglibyśmy sie zabrać, a
jedyny stojący na przystani kuter służy do okresowych kontroli i napraw
tamy.